Podobno „tylko bogatych nie stać na kredyt”, a przecież z reguły studenci bogaci nie są. Przynajmniej w większości. Jednak to przysłowie niewiele ma się do rzeczywistości, choć na pewno „coś w nim jest”. Nie mniej w ostatnich czasach połączenie słów „student – kredyt” przybrało bardzo realne kształty. Wiadomo, że studia kosztują. Jeśli nawet większość jest przekonana, że przecież te dzienne są darmowe, a płaci się dopiero za studia zaoczne, czy wieczorowe, to i tak koszty utrzymania studenta w „pobliżu uczelni” mogą znacznie przekraczać jego (nierzadko) skromny budżet. Dobrze, jeśli taki przyszły student mieszka np. z rodzicami w „pobliżu uczelni” – czyli w jakimś większym mieście.
Ale jak wiadomo, gro przyszłych studentów zapisujących się na uczelnię pochodzi z miejscowości, w których niestety żadnej uczelni nie ma. Więc siłą rzeczy – skoro chcą studiować – musza gdzieś mieszkać. Oczywiście, są niedrogie akademiki, ale i na te „niedrogie” akademiki trzeba mieć pieniądze. Do tego dojdzie zwykłe utrzymanie (choćby jakieś jedzenie), oraz wydatki na wszystkie te rzeczy, które studentowi są niezbędna w nauce (dla niektórych – włącznie z „tornistrem”).
Jak zatem wyjść ze „studenckiego impasu”?
Co bardziej skrupulatni, obliczając miesięczne wydatki, decydują się najpierw na te studia zarobić, a potem dopiero te zarobione pieniądze wydać (oczywiście na studia). W praktyce może to wyglądać zupełnie inaczej. Nawet, jeśli przykładowy przyszły student będzie pracował kilka lat po to aby zarobić na studia, to już po upływie tego okresu wcale nie musi zarobionych pieniędzy na studia wydać. W ciągu tego czasu może wydarzyć się wiele sytuacji, które od studiów go po prostu odciągną. Sama sytuacja życiowa może się diametralnie zmienić (np. zakładanie własnej rodziny). Także po tych kilku latach może mu się zwyczajnie nie chcieć. Jeśli ktoś ma ochotę studiować (pomijam tu tych najbardziej zdesperowanych i zawziętych, ponieważ im nic nie przeszkodzi w dostaniu się na studia), to powinien to robić.
A jeśli nie ma pieniędzy na naukę?
Same pieniądze na naukę powinni zapewnić rodzice swoim pociechom (tym dorosłym). W życiu jest jednak tak, że to często rodzice liczą na pomoc od swych dzieci (tych dorosłych), a pieniądze na studia być może i były kiedyś, ale zostały „przejedzone” w trakcie życia. W takim wypadku – jeśli ktoś chce naprawdę studiować i ma do tego „smykałkę”, powinien postarać się o kredyt studencki. Z czego będzie go spłacał, skoro nie pracuje?
Na spłatę będzie miał czas aż ukończy studia i dostanie pracę. Bo kredyt studencki jest tak dostosowany do potrzeb danego klienta, że zupełnie dopasowuje się do niego. Przykładowy student dostaje kredyt, i „na razie” go nie spłaca. Kwota która pożyczył, będzie wymagalna po ukończeniu przez niego studiów. Wtedy młody człowiek, wykształcony, może dostać dobrą pracę i spokojnie poradzi sobie ze spłatą kredytu. Pod warunkiem, że będzie się uczył. Dlatego praktycznie każdego studenta powinno być stać na kredyt, pod tym jednym warunkiem, że chce on naprawdę studiować.
Artykuł opracował pracownik firmy speedcashpolska.pl udzielającej Pożyczki pod zastaw nieruchomości